czwartek, 22 listopada 2012

ETIOPIA - pierwsze wrażenia jeszcze z PL

Tanie bilety udało się kupić właśnie tam, wiec pomyśleliśmy dlaczego nie,  może być Etiopia...

Niesamowite jest to jak my europejczycy przyzwyczajeni do zegarków, kalendarzy, punktualności nie potrafimy sobie poradzić konfrontując się z afrykańskim poczuciem czasu. Latynoska maniana to przy tym szczyt dokładności.
Przypomina mi się opowieść o kolesiu, europejczyku, który siedzi gdzieś w afrykańskim buszu i czeka na autobus. Po paru godzinach pyta tubylców o której przyjedzie, a oni na to - jak będzie to będzie...następnego dnia autobus nadjeżdża ale zapakowany po dach nawet się nie zatrzymuje, więc biedny, poirytowany europejczyk znowu pyta tubylców, kiedy przyjedzie następny ja muszę być tu i tu bo mam to i to do załatwienia, a oni na to z rozbrajającą szczerością - no przecież to oczywiste autobus będzie kiedy będzie...wiec rozpalili ognisko i kleili placki przez następne kilka dni.

Jest takie miasto które chcemy odwiedzić, nazywa się Lalibela. Miasto gdzie można obcować z kulturą wczesnego, XIIw. chrześcijaństwa, jednak na nasze nieszczęście własne wtedy kiedy my zaplanowaliśmy tam naszą wizytę okazuje się że przypadają Święta Bożego Narodzenia (że też nie mogą tego o tydzień przesunąć) więc hotele stosują prosta taktykę. Cena rośnie nawet razy 10 !! Normalnie za lepiankę wystarczy zapłacić 10 czasem 20 USD jednak w tym okresie niezmiernie trudno o nocleg a jeśli już to cena skacze do 100 USD i więcej.

Więc obdzwoniliśmy większość hoteli w Lalibela, wysłaliśmy kilkanaście maili tylko po to aby się dowiedzieć sorry domyśleć (bo pomieszanie języka angielskiego z aramejskim to trudny mix) że wolnych pokoi nie ma. Oczywiście odpowiedź na maila nie przychodzi zaraz, za godzinę lub dwie. Na odpowiedź czeka się kilka dni :)
Rozmawiam z kolesiem Panem Deneke Ankele Migatu (typowo słowiańskie nazwisko) w sprawie hotelu i jego angielski nawet nie jest taki zły bo zapewnia mnie że ma dla nas pokój - 60 USD za noc (wow, nie mogę uwierzyć) potem mówi że aby pokój za rezerwować musimy mu przesłać 50% zaliczki przez Western Union. Szybko liczę (120 USD / 2 daje 60 USD) mówię ok.
Wysyłam mu smsem mojego maila prosząc o szczegóły, nie odpisuje, wieczorem pisze do niego kolejnego smsa z prośbą o namiary do transferu kasy a on odpisuje - Czekam na 180 USD na takie i takie dane. FUCK !! 180 za co ? Za jedną noc, za dwie noce o co kaman ?
Więc po europejsku wysyłam kolejnego smsa żeby mi to doprecyzował i tutaj mój pierwszy polsko-etiopski deal zostaje przerwany. Pan Deneke już nie podejmuje tematu. :)
Finalnie mamy nocleg w Lalibela choć nie u Pana Denake. Znalezienie go trwało grubo ponad tydzień.

Noclegi w pozostałych miejscach ? No cóż pracujemy nad tym, maile zostały wysłane :))

Muszę to zrozumieć - od jutra lektura do poduszki CESARZ Kapuścińskiego

Poniżej 53 sek. egzotyki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz