Za nami kolejny, najbardziej
leniwy jak dotąd dzień na mapie podróży. Siedzę teraz sobie w hotelowej knajpce
nad samym oceanem, jakieś 10m od brzegu :) Potężne fale rozbijają się z hukiem na piaskowej plaży. Ja pisze te słowa choć
co jakiś czas wyobrażam sobie jak to było podczas tsunami prawie 10 lat temu,
sam nie wiem dlaczego nachodzą mnie te myśli, będąc w Tajlandii jakoś mnie to
nie dotykało, teraz jestem jednak pod wpływem filmu „Niemożliwe” który
obejrzałem tuż przed wyjazdem i pewnie stąd te myśli… Właśnie wtedy, tego ranka
ludzie siedzieli dokładnie w tym samym miejscu co ja teraz. Jedli śniadanie,
popijając gorącą kawę, zagryzając tosta z dżemem i nagle zauważyli jak ocean
się cofa na kilkaset metrów. Część z nich zostawiła swoje posiłki i zeszła na
plażę podziwiać to niecodzienne zjawisko. Niektórzy Lankijczycy zaczęli zbierać
ryby zszokowani tym co się stało. Szybko jednak zdziwienie zastępuje
przerażenie kiedy olbrzymia fala zalewa całe Tangalle w którym teraz się
znajdujemy niszcząc wszystko na swojej drodze również ten miły hotel w którym
się teraz znajdujemy…
|
Nasze śniadanie w hotelu - jedno ze wspanialszych momentów w życiu... |
|
Hotel Horizon w Tangalle |
Wyjechaliśmy z Tissy rano
odwiedzając po drodze centrum pielgrzymkowe hindusów w Kataragamie. Miasteczko
robiło średnie wrażenie ponieważ procesje odbywają się w lipcu wtedy pątnicy
przechodzą przez miasto a ich ciała poprzekłuwane są w różnych miejscach
szpikulcami.
|
Brama w Kataragamie |
|
Karmienie ryb - Kataragama |
Potem wzdłuż wybrzeża obieramy
kierunek na Tangalle. Docieramy tutaj koło południa i zatrzymujemy się w hotelu
Blue Horizon nad samym oceanem. Reszta dnia mija na lenistwie i kąpieli w
morzu. Wieczorem koło 20 wzięliśmy tuk-tuka i pojechaliśmy jakieś 10 km do
Rekawy oglądać żółwie narodziny. Kierowca w tuk-tuku nie miał przedniego
światła więc całą drogę oświetlał sobie naszą latarką
J Dojechaliśmy na miejsce nad
ciemną pustą plażę oddaloną od najbliższych źródeł światła o kilka kilometrów.
Zapłaciliśmy miejscowym po 1000 rupii od osoby (25zł) i poszliśmy wzdłuż plaży
jeszcze jakiś 1km. Kiedyś na Kostaryce nie udało nam się tego doświadczyć –
żółw nie przypłynął. Tutaj na Sri Lance się udało – taka rekompensata za brak
lamparta
J
Kiedy dotarliśmy na miejsce musieliśmy poczekać jakieś 20 min aż żółw rozpocznie
składanie jaj. Gdyby się wystraszył jeszcze przed rozpoczęciem tego procesu
wróciłby do morza i odpłynął. Żółw wykopał ogromną dziurę pod krzakiem i
rozpoczął składanie jaj wtedy mogliśmy podejść bardzo blisko. Razem z nami było
jakieś 20 osób, podchodziliśmy w grupach po 4-5 osób do żółwia. Można było
zauważyć jak co chwila wypuszcza z siebie kolejne jajo. Był absolutny zakaz
robienia zdjęć z fleszem co oczywiście nie dotyczyło Rosjan. Tylko im się to
zdarzyło wywołując bluzgi i oburzenie pozostałych. Osobiście nie rozumiem jak
można być takim samolubnym idiotą !! Potem opiekunka z projektu, wolontariuszka
z Belgii powiedziała nam, że tylko z Rosjanami są takie problemy, kłócą się z
miejscowymi, używają flesza, bywało że nie chcieli płacić. Co za naród !!
|
Żółw Zielony podczas składania jaj |
Po złożeniu jaj żółw powoli
wygramolił się ze swojej dziury zakopawszy wcześniej jaja pod pisakiem i
powolnym krokiem ruszył do oceanu gdzie zniknął w jego głębi porwany przez
jedną z potężnych fal…
Ten gatunek – żółw zielony
podczas składania jaj wychodzi na brzeg nawet 11 razy i zakłada 11 takich
gniazd. W każdym zostawia od 100 do 170 jaj. Szanse na osiągnięcie dojrzałego
wieku ma jeden osobnik na 1500 złożonych jaj. Ten który tego dokona wróci w
wieku dojrzałym czyli za około 40 lat w to samo miejsce na tą samą plaże i
podobnie jak jego przodek złoży tam swojej jaja dokonując cudu natury - przedłużając swój gatunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz