Za nami kolejne dwa dni. W tej
chwili znajdujemy się w Galle pięknym i klimatycznym mieście – forcie które szczyt swojej dumy przezywało w czasach holenderskiej kolonizacji w XVIII w. Siedzimy sobie na dachu naszego hotelu w ogrodzie
i za chwile podadzą śniadanie. Justyna coś robi na komputerze a ja podziwiam to
miejsce i piszę te słowa…
Śniadanie na dachu mmm pycha |
Wyruszyliśmy z Tangalle koło 9 rano i po pół godzinie dojechaliśmy do Mulgirigala a tam wielka skała a w niej świątynie buddyjsko – hinduskie. Właściwie to niesamowite jak te dwie religie się przenikają, szczególnie mocno widać to tutaj na Sri Lance. W tych świątyniach spotykamy wielkie leżące posągi buddy oraz rzeźby i malowidła przedstawiające bogów hinduskich. Zresztą hindusi uważają buddę za awatara jednego z ich bogów. Dla mnie jest coś przerażającego w bóstwach hinduskich, o ile Budda wydaje się sympatycznym facetem, przedstawiany jest leżący, medytujący, stojący ale zawsze pełen harmonii i spokoju to bóstwa hinduskie mają w sobie coś diabolicznego. Malowidło jednego z nich przedstawia boga trzymającego w wielkich zębiskach krowę a w ręce ściętą ludzką głowę. Inny znowu ma wiele rąk, w których trzyma różne atrybuty boskości i posępną, groźną minę, jeszcze inny ma rubaszną postać z wielkim opasłym brzuchem i głową słonia. Co by nie mówić ta religia nadaje się idealnie do straszenia małych dzieci J „jedz ładnie obiadek bo jak nie to zawołam boga Wiśniu” :)
To mój faworyt :) |
Jaskinie są naprawdę
fantastyczne, robią na mnie duże wrażenie. Piękne malowidła naskalne, rzeźby
pełne jaskrawych kolorów pokryte pajęczynami i półmrok to wszystko daje
niezwykły klimat miejsca. Chyba najlepsze miejsce sakralne jakie widziałem na
wyspie. Jeśli oceniać w skali ceny do jakości to zdecydowanie number one.
Wejście tylko 200 rupii od osoby (5zł)
Kierujemy się na zachód wyspy
wzdłuż wybrzeża. Mijamy latarnię morską Dendra Lighthouse, która wyznacza
najbardziej na południe wysunięty kraniec wyspy. Zatrzymujemy się na krótki
spacer i wdrapujemy na jej szczyt. Potem odbijamy od wybrzeża w głąb wyspy.
Kierujemy się do lasu deszczowego Sinharaja gdzie jest facet pasjonat, biolog który zabierze nas do Parku Narodowego Sinharaja i pokaże las deszczowy oraz to co w nim mieszka. Kiedyś byliśmy już w takim lesie na Kostaryce, szliśmy zawieszonymi na kilkudziesięciu metrach mostami i pamiętam, że jedyne co widzieliśmy to gęsta zieleń dżungli, żadnego zwierzaka :) tym razem schodzimy na jego dno i to z doświadczonym przewodnikiem więc wierzyliśmy, że będzie inaczej.
mijamy piękne kamieniste plaże... |
Latarnia morska Dendra, dalej na południe już tylko Antarktyda ;) |
widok z latarni |
widok z latarni |
Kierujemy się do lasu deszczowego Sinharaja gdzie jest facet pasjonat, biolog który zabierze nas do Parku Narodowego Sinharaja i pokaże las deszczowy oraz to co w nim mieszka. Kiedyś byliśmy już w takim lesie na Kostaryce, szliśmy zawieszonymi na kilkudziesięciu metrach mostami i pamiętam, że jedyne co widzieliśmy to gęsta zieleń dżungli, żadnego zwierzaka :) tym razem schodzimy na jego dno i to z doświadczonym przewodnikiem więc wierzyliśmy, że będzie inaczej.
Śpimy w parnej i wilgotnej
okolicy, powietrze jest lepkie. W nocy do naszego pokoju wlatuje ogromne
zwierze. Bzyczy bardzo głośno po czym uderza gdzieś o ścianę i spada na
podłogę. Po chwili to samo bzz i bum. Całe szczęście jest moskitiera – ratuje
nas przed prawdopodobnym pożarciem a co najmniej odgryzieniem palca ;) Rano w
świetle dnia okazuje się, że naszym gościem był piękny szmaragdowo – zielony chrabąszcz.
W nocy, po ciemku wydawał się straszniejszy ;)
Nasz nocny gość |
Jemy śniadanie i wyruszamy do
lasu. Tuż przed wejściem posypujemy skarpetki solą – to obrona przed pijawkami :) Ja jako jedyny z grupy
mam krótkie sportowe skarpetki więc nie mogę jak pozostali naciągnąć ich wysoko
i włożyć w nie spodnie. No trudno pomyślałem, najwyżej się wykrwawię :)
Sól - sposób na pijawki |
Spacerujemy po lesie, jest parno
i wilgotno po drodze spotykamy żmiję zielona zawieszoną na patyku, jest tak
ukryta, że gdyby nie nasz przewodnik w życiu bym jej nie dojrzał. Widzimy wiewiórki
olbrzymie które wielkością dorównują naszym lisom. Spotykamy i bierzemy w
dłonie przepięknego soczyście zielonego i delikatnego węża Green Vine Snake
(nie znam pol. nazwy) i wspaniałe jaszczurki zielone, lub brązowe co zależy od
tego na czym się znajdują. Potrafią zmieniać barwę dostosowując jej kolor do
podłoża – Green Garden Lizard (nie znam pol. nazwy)
Przewodnik pokazuje nam różne ciekawe rośliny np. Salaginella archaiczna roślina która porastała ziemię już 350 mln lat temu. W połowie dnia kapiemy się w górskiej rzece przy wodospadzie. Miło spędzony dzień. Koło 18 docieramy do Galle gdzie teraz się znajdujemy. Spacerujemy po urokliwych uliczkach tego pięknego miasta – fortu wieczorem i robimy nocne zdjęcia. To był intensywny i wyczerpujący ale udany dzień. Śniadanie skończone. Ruszamy zwiedzać Galle za dnia. Powoli zbliżamy się do końca podróży…
Ściana zieleni czyli las tropikalny |
Garden Lizard |
Wiewiórka olbrzymia |
Żmija zielona |
Przewodnik pokazuje nam różne ciekawe rośliny np. Salaginella archaiczna roślina która porastała ziemię już 350 mln lat temu. W połowie dnia kapiemy się w górskiej rzece przy wodospadzie. Miło spędzony dzień. Koło 18 docieramy do Galle gdzie teraz się znajdujemy. Spacerujemy po urokliwych uliczkach tego pięknego miasta – fortu wieczorem i robimy nocne zdjęcia. To był intensywny i wyczerpujący ale udany dzień. Śniadanie skończone. Ruszamy zwiedzać Galle za dnia. Powoli zbliżamy się do końca podróży…
Green Vine Snake |
Przeprawa przez rzekę |
Wielkie liście służą miejscowym za parasol |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz