Niesamowite jest to jak my europejczycy przyzwyczajeni do zegarków, kalendarzy, punktualności nie potrafimy sobie poradzić konfrontując się z afrykańskim poczuciem czasu. Latynoska maniana to przy tym szczyt dokładności.
Przypomina mi się opowieść o kolesiu, europejczyku, który siedzi gdzieś w afrykańskim buszu i czeka na autobus. Po paru godzinach pyta tubylców o której przyjedzie, a oni na to - jak będzie to będzie...następnego dnia autobus nadjeżdża ale zapakowany po dach nawet się nie zatrzymuje, więc biedny, poirytowany europejczyk znowu pyta tubylców, kiedy przyjedzie następny ja muszę być tu i tu bo mam to i to do załatwienia, a oni na to z rozbrajającą szczerością - no przecież to oczywiste autobus będzie kiedy będzie...wiec rozpalili ognisko i kleili placki przez następne kilka dni.
Jest takie miasto które chcemy odwiedzić, nazywa się Lalibela. Miasto gdzie można obcować z kulturą wczesnego, XIIw. chrześcijaństwa, jednak na nasze nieszczęście własne wtedy kiedy my zaplanowaliśmy tam naszą wizytę okazuje się że przypadają Święta Bożego Narodzenia (że też nie mogą tego o tydzień przesunąć) więc hotele stosują prosta taktykę. Cena rośnie nawet razy 10 !! Normalnie za lepiankę wystarczy zapłacić 10 czasem 20 USD jednak w tym okresie niezmiernie trudno o nocleg a jeśli już to cena skacze do 100 USD i więcej.
Więc obdzwoniliśmy większość hoteli w Lalibela, wysłaliśmy kilkanaście maili tylko po to aby się dowiedzieć sorry domyśleć (bo pomieszanie języka angielskiego z aramejskim to trudny mix) że wolnych pokoi nie ma. Oczywiście odpowiedź na maila nie przychodzi zaraz, za godzinę lub dwie. Na odpowiedź czeka się kilka dni :)
Rozmawiam z kolesiem Panem Deneke Ankele Migatu (typowo słowiańskie nazwisko) w sprawie hotelu i jego angielski nawet nie jest taki zły bo zapewnia mnie że ma dla nas pokój - 60 USD za noc (wow, nie mogę uwierzyć) potem mówi że aby pokój za rezerwować musimy mu przesłać 50% zaliczki przez Western Union. Szybko liczę (120 USD / 2 daje 60 USD) mówię ok.
Wysyłam mu smsem mojego maila prosząc o szczegóły, nie odpisuje, wieczorem pisze do niego kolejnego smsa z prośbą o namiary do transferu kasy a on odpisuje - Czekam na 180 USD na takie i takie dane. FUCK !! 180 za co ? Za jedną noc, za dwie noce o co kaman ?
Więc po europejsku wysyłam kolejnego smsa żeby mi to doprecyzował i tutaj mój pierwszy polsko-etiopski deal zostaje przerwany. Pan Deneke już nie podejmuje tematu. :)
Finalnie mamy nocleg w Lalibela choć nie u Pana Denake. Znalezienie go trwało grubo ponad tydzień.
Noclegi w pozostałych miejscach ? No cóż pracujemy nad tym, maile zostały wysłane :))
Muszę to zrozumieć - od jutra lektura do poduszki CESARZ Kapuścińskiego
Poniżej 53 sek. egzotyki